Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pablo84 z osady Mysłowice. Mam przejechane 55989.67 kilometrów, Kulam się 18.91 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2015

Dystans całkowity:666.87 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:29:53
Średnia prędkość:22.32 km/h
Maksymalna prędkość:70.30 km/h
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:44.46 km i 1h 59m
Więcej statystyk
  • DST 147.17km
  • Czas 06:27
  • VAVG 22.82km/h
  • VMAX 61.60km/h
  • Sprzęt "Biała Strzała"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd wokół woj. Śląskiego Jeleśnia-Bieruń i do domu

Niedziela, 19 lipca 2015 · dodano: 21.07.2015 | Komentarze 4

po późnym położeniu się spać dość wcześnie dom nudził się do życia. O 6 było już słychać tuptające dzieciaki i skrzypiące drzwi. Też zwlekamy się powoli i o 8 juz po śniadaniu. Na dodatek do niedospanej nocy doszło zmęczenie z dnia poprzedniego i odwlekamy start, spędzając kolejne chwile na pogawędkach i kawusi. O 10 wyruszamy w dalszą i teoretycznie łatwiejszą drogę. Kierujemy się na Rychwałd gdzie jest zaplanowany pierwszy sztympelek. Ale żeby było przyjemnie i kolorowo, trzeba rozgrzać nogi na podjeździe, i tak pokonujemy dość wolno przełęcz Rychwałdzką.

Później już było raczej "w dół" prze Łękawicę aż do jeziora Żywieckiego.

Brzegiem ciągniemy podziwiając piękne widoczki to z lewej to z prawej strony i docieramy do Porąbki. Wcześniej jednak trochę mylę drogę i zamiast w Porąbce dojeżdzamy do końca drogi i ośrodka PGE pod górą Żar :) Nawrotka i przeskakujemy na drugą stronę jeziora na właściwe już drogi.

Następny cel to Kozy pod Bielskiem ale żeby do nich dotrzeć trzeba pokonać 4 męczące podjazdy. No i jak już pisałem wczoraj - jak są podjazdy to muszą być zjazdy :) Od Kóz aż do Wilamowic jedziemy nie stromo ale ciągle w dół. Tam zbieramy potwierdzenie i pagórkowato jedziemy w coraz to bardziej znajomych mi rejonach.

Jeszcze gdzieś w okolicy Bestwiny zaczyna doskwierać energetyczna niemoc, a że w oddali widać powtórkę z dnia poprzedniego czyli ołowiane chmurki niewróżące nic dobrego przystajemy w przydrożnej knajpce. Podczas posiłku mija nas chyba sam brzeg chmury burzowej bo deszczyk to tylko postraszył a grzmoty słychać było daleko. Po bardzo smacznym obiadku - choćby nie wiem jaki był na głodnego wszystko smakuje - jedziemy na Czechowice-Dziedzice i następnie do Goczałkowic-Zdrój. Jadąc dalej do Pszczyny na potwierdzenie przejazdu mijamy zamiejscową kwaterę na Szkolnej i opowiadam szwagrowi jak to tam stacjonowała ekipa jadąca nad morze :) Jak się okazuje później, Prezes z Prezesową tam stacjonowali kilka dni wcześniej :) W Pszczynie zasiadamy na rynku na schłodzenie opon i siebie dużą porcją lodów włoskich. Mniammm.

Już w głowie zaczynała chodzić myśl, że tylko dwie godzinki i bylibyśmy w domu - a tu musieliśmy jeszcze odbić w bok na Miedźną aby zebrać przedostatnie potwierdzenie. Cel osiągnięty to przez Międzyrzecze fajną równą leśną drogą uderzamy na Bieruń gdzie uzupełniamy ostatnie zapasy różnorakich cieczy chłodzących, robimy potwierdzającą naszą bytność w tym miejscu fotkę i hejjj na nasze włościa. Mijamy kolejno Chełm Śląski, Imielin i Lędziny gdzie dostrzegamy pomarańczowe niebo. Wrzucamy drugi bieg i czym prędzej kierujemy się w domowe progi. Nie udaje mi się jednak uniknąć deszczu i ostatnie 2km mnie moczy a przy okazji staczam nierówną walkę z bardzo silnym wiatrem. Wchodzę do domu a za oknem istny Armagedon. Ufff ale się pozytywnie umęczyłem przez te dwa dni :)

A tu jeszcze krecha z Endo
Kategoria drugi napęd, urlop


  • DST 114.50km
  • Czas 06:02
  • VAVG 18.98km/h
  • VMAX 70.30km/h
  • Sprzęt "Biała Strzała"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rajd wokół woj. Śląskiego Ustroń-Jeleśnia

Sobota, 18 lipca 2015 · dodano: 21.07.2015 | Komentarze 0

I nastał ten dzień gdzie trzeba było pokonać śląskie górki. Nie powiem trochę się obawiałem czy damy radę tym bardziej, że plan był ambitny a i pogoda nie pomagała. :) Ale po koleji :P

W tygodniu zaplanowałem ze szwagrem Arturem weekendowy wyjazd na drugi etap Rajdu wokół woj. śląskiego. Tym razem plan był bardzo wymagający. Do pokonania mieliśmy największe przewyższenia na całej trasie rajdu. Zgadujemy się więc o 5:15 u mnie pod blokiem i po krótkim "hello" ruszamy na katowicki dworzec gdzie czeka na nas szynowóz do Ustronia. Tam wyskakujemy o 8:02 i od razu zbieramy potwierdzenie w ustrońskim kiosku. Chciałem w Muzeum ale jeszcze przez godzinkę było zamknięte.

Potwierdzeni ruszamy asfaltem prosto na Wisłę gdzie przez Głębce i przełęcz Kubalonka (z długim morderczym lecz przeżytym jeszcze w znośnej temperaturze podjeździe i cudnym długim zjeździe) docieramy do Istebnej. Mnie się już ta trasa podobała - długie podjazdy nagradzane szybkimi zjazdami :)



W Istebnej odwiedzamy punkt "i" gdzie sympatyczna pani opowiada trochę historii i o okolicznych walorach turystyczno-przyrodniczych. Robimy focisz pod kościołem - jeden z licznych na całej trasie rajdu - i ruszamy dalej.


Nie przejeżdzamy nawet 300m a tu droga na Jaworzynkę spada w dół (notabene łapiemy tam dziennego maxa prędkości - a mój rekord życiowy na kole).

Lecz jak jest w dół to i musi być w górę, no i po szybciutkim zjeździe zaczynamy wspinaczkę do Jaworzynki. Tam kolejne potwierdzenie i jedziemy dalej. Jakoś przejechałem zjazd i dojeżdzamy do parkingu i końca drogi - a jak już tu jesteśmy to odwiedzamy nieopodal mieszczący się Tróstyk, czyli miejsce gdzie stykają się granice Polski, Słowacji i Czech.


Atrakcyjnie zagospodarowane miejsce gdzie robimy przerwę popasową pod czeską wiatą. Oglądamy mapę i planujemy dalszą trasę.

A że trochę strome górki były planujemy skrócić i ok 400m przejechać pieszym szlakiem. Niestety mój błąd w odczycie mapy i niezauważenie skrętu szlaku wyprowadza nas w polu - dosłownie w polu na granicy z lasem.

Decydujemy się na powrót pod górę (gdzie Artur miał wyraźnie niezadowoloną minę) i wracamy asfaltem już na odpowiednie tory naszej wyprawy. Przemieszczając się pięknymi okolicami wzdłuż rzeczki przystajemy i robimy przerwę na moczenie. Ależ ulga w tak upalnym dniu chwilkę schłodzić się w zimnym strumyku :)


Podbudowani psychicznie ruszamy dalej w górę i w dól aż dostajemy się do Zwardonia. W oddali widać ciemne burzowe chmury więc robimy postój pod sklepem aby sprawdzić jak rozwinie się pogoda. I dobrze za kilkanaście minut nachodzi nas burza którą przeczekujemy w gospodarstwie agroturystycznym Zgoda. Zjadamy tam też bardzo smaczny swojsko robiony obiadek - barszczyk z kartoflami i pierogi ze świeżo zebranymi jagodami. Ilość jak i cena baaardzo do polecenia. Po godzince spędzonej na regeneracji, obżarci ruszamy dalej w trasę. Wracamy do Laliki skąd drogą na Sól i Rajcze docieramy do Milówki. Golce nie chciały zaśpiewać to tniemy dalej. Niestety dalsza droga aż do noclegu ciągła się już za chmurą z której miejscami dość mocno musiało padać.

Gdzieś w okolicach Węgierskiej Górki gubię ręcznik zawieszony na bagażniku. Jakieś straty muszą być hehe. No i już w oddali zaczyna być widać finisz dzisiejszego dnia a w powietrzu zaczyna być czuć te spragnione zimne piwko. Ale żeby smakowało ono jeszcze lepiej musieliśmy pokonać ostatnią dzisiaj ale za to jak męczącą przełęcz u Poloków między Juszczyną a Sopotnią.



Z tamtąd już tylko zjazd do Jeleśni gdzie kwaterujemy się u cioci od Artura. I jak to zwykle bywa wieczór przeciąga się w noc na wspominaniu i opowiadaniu dawnych dziejów rodzinnych. :) 


Z dnia jestem mega pozytywnie zadowolony choć nie powiem, że nie miałem chwil zwątpienia... szczególnie przez panującą temperaturę i duchotę!

A tu kreska z Endo
Kategoria drugi napęd, urlop


  • DST 121.90km
  • Czas 05:12
  • VAVG 23.44km/h
  • VMAX 51.60km/h
  • Sprzęt "Biała Strzała"
  • Aktywność Jazda na rowerze

kolejne 3 gminy do kolekcji

Czwartek, 16 lipca 2015 · dodano: 16.07.2015 | Komentarze 3

Dzisiejszy dzień mam wolny i mogłem go wykorzystać do ok. godz 15.

O 9 zbieram się i ruszam na trasę zaplanowaną dzięki stronce zaliczgmine.pl. Wpierw przez Jaworzno, Balin, Chrzanów i Babice docieram do Zatora. Tam robię sobie przerwę przy Energylandzie gdzie podpatruje działanie karuzel i podejmuję decyzję - 239zł wydam na bilet rodzinny ale będzie warto - tylko trzeba wybrać się w tygodniu po sezonie. 



Po krótkim postoju ruszam bocznymi dróżkami i rozpoczyna się kwintesencja dzisiejszego przejazdu. Po przejechaniu ok 15km terenem gdzie są tylko podjazdy i zjazdy zaczynam przeżywać kryzys energetyczny. Przystaję pod sklepem wciągam dwa pączki litr pepsi i jadę dalej. Niby lepiej się jedzie ale po kolejnych kilkunastu kilometrach jeszcze przed Osiekiem mam takiego doła, że zaczynam myśleć nad dojechaniem do Oświęcimia i wsiąść w pociąg. Co okazja robię krótkie przerwy, tempo ze średniej ponad 27 spadło do 18km/h a z każdym kolejnym podjazdem zrzucałem na niższe przełożenia aż w końcu górki co bym robił normalnie na 2/3 wjeżdzałem na 1/2. Masakra. W Polance Wielkiej robie postój pod sklepem. Wciągam ostatni zapas jedzenia wzięty z domu plus zakupione kiełbaski ze sklepu. Dycham coś pół godziny pijąc jedząc i myśląc. W końcu decyduje się ruszyć - jak dalej będzie tak ciężko to zdecyduje się na PKP - ale dojeżdzam do Oświęcimia, czuję się w miarę dobrze  i decyduję się jednak jechać dalej. Jakby nie było to tylko 30km do domu. I jakoś tak pedałuje nie spiesząc się przez Bieruń i Chełm Śl. gdzie jeszcze wciągam izotonika z magnezem na stacji i dalej przez Imielin i całe Mysłowice do domu. 

Zupełny brak formy połączony z przeszarżowaniem na pierwszych 50km.

PS. jutro chyba jakieś małe co nieco po okolicy, no a w weekend dalsza część Rajdu dookoła śląska - etap Ustroń-Zwardoń-Jeleśnia-Pszczyna-dom

kreska z Endo


  • DST 41.65km
  • Czas 01:44
  • VAVG 24.03km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Sprzęt "Biała Strzała"
  • Aktywność Jazda na rowerze

takie tam

Wtorek, 14 lipca 2015 · dodano: 14.07.2015 | Komentarze 3

od samiutkiego rana chodziła myśl o przejechaniu kilku kilometerków. Lecz co spojrzałem za okno to nadciągała niepokojąca chmura z której pokapywało albo straszyło jakimś mocnym deszczem. Zbieram się w sobie dopiero po obiadku. Ruszam o 16 w stronę Szopienic gdzie odbieram szwagra z roboty i przez Utyman i Piosek choluje go na centrum Mysłowic. Tam on w swoją stronę a ja przez Promenade jadę w kierunku Jaworzna. Kręcę się i objeżdzam dawno nieuczęszczane rejony, przejeżdzam przez centrum gdzie zaczyna pokapywać deszczyk i odbiera chęci na dalsze zaginania. A w planach miałem z Niwki odbić na Zagórze i na Pogorię i trochę jeszcze się pokręcić po tamtych stronach. Przez deszcz jednak zjeżdzam z Niwki do Mysłowic. Szkoda bo fajnie się dziś kręciło.

PS. Jutro dzień bez rowerka, ale w czwartek od rana jakąś stówkę chciałbym ukręcić, może więcej - jak pogoda i czas pozwoli

Krecha z Endo


  • DST 51.40km
  • Czas 02:17
  • VAVG 22.51km/h
  • VMAX 53.10km/h
  • Sprzęt "Biała Strzała"
  • Aktywność Jazda na rowerze

powrót po urlopie i trzytygodniowej przerwie

Sobota, 11 lipca 2015 · dodano: 12.07.2015 | Komentarze 2

ostatni okres przed urlopem i dwutygodniowy wyjazd nad morze był pozbawiony rowerowych chwil. 

Dzisiaj już mega stęskniony rowerowania wybrałem się o 17 na przejażdzkę. Bez konkretnego celu pojechałem na Siemianowice później przez Wojkowice na górę Doroty. Tam też łapie dzisiejszego maxa i napawam sie fajnym widokiem. No a powrót przez Będzin i Sosnowiec do domu. Po kilkunastu km zacząłem odczuwać niekomfortowe uczucie naciągania ścięgień z tyłu kolana. Muszę się znowu ponaciągać po takiej dłuższej przerwie.

kreska z Endo



Zabytkowy kościół pw św. Antoniego w Wojkowicach z 1928roku.


Pierwszy raz wjechałem na Wzgórze Doroty.


zamkowe selfie w Będzinie