Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pablo84 z osady Mysłowice. Mam przejechane 55989.67 kilometrów, Kulam się 18.91 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 146.48km
  • Czas 07:22
  • VAVG 19.88km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Sprzęt "Biała Strzała"
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wisła i okoliczne górki

Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 23.08.2015 | Komentarze 0

Link do trasy z Endo

Dzisiejszy dzień zaplanowany był na jazdach po trasach opisanych na stronie. Wybrane miałem dwie - numer 1 i numer 3. Miałem jechać z Markiem ale w piątek się wyłamał i zdeterminowany do wyjazdu w sobotę o 6:45 ruszam w stronę katowickiego dworca aby dostać się sprawnie do celu. We Wiśle melduje się o 9:50 i od razu udaję się w kierunku skoczni Małysza.


Następnie opisaną trasą jadę do parkingu przy Kolei Linowej Cieńków i za nim skręcam w prawo gdzie pieszym niebieskim wspinam się na górę. Droga wyłożona płytami ale momentami było tak stromo (albo z racji jazdy samemu był brak odpowiedniej motywacji) że uskuteczniałem po krótce wypych rowerka. Po dotarciu na górę postanawiam odwiedzić jeszcze magiczne drzewo na Cieńkowie.


Dlatego z Cieńkowa Niżnego skręcam w lewo i żółtym szlakiem jadę jak się okazuje zamiast 300m ze 3km i dojechałem aż do Cieńków Wyszni.


Tam postanawiam zjechać w dół do jeziora Czerniańskiego. Wybieram pierwszą lepszą drogę w dół prowadzącą z jakiejś chatki i tą leśną drogą momentami z kamieniami i lejami wypłukanymi po deszczach dojeżdzam spowrotem do Cieńkowa Niżnego. Skoro wiem już gdzie jestem to jadę w drugą stronę żółtym szlakiem pieszym gdzie przejeżdzam zjazd do jeziora i wyjeżdzam na tyłach skoczni Małysza.

I dalej tym szlkaiem docieram do drogi prowadząćej z Wisły do jeziora. Zjechałem trochę za daleko więc muszę nabrać znowu wysokości.

Tak to przejeżdzam obok jeziora następnie mijam Zamek Prezydencki i dalej drogą docieram do przełęczy Szarcula skąd po płaskim przejeżdzam na przełęcz Kubalonka.




Trzy tygodnie temu zdobywałem ją ze szwagrem od strony Wisła-Czarne i nie myślałem że tak szybko tu wrócę :) Z Kubalonki zboczem góry Głębiec i góry Koziniec zjeżdzam do Wisły. Po drodze były bardzo fajne rozgrzewające do czerwoności hamulce zjazdy.

Warte odnotowania jeszcze był fakt że na końcówce zjazdu musiałem zmienić trochę drogę gdyż zauważyłem jakieś dwieście metrów przed sobą wolno biegającego psiora wielkości mojego roweru. Nie wyglądał przyjacielsko dlatego - w tył zwrot i w pierwszą boczną w dół. 

Po zjechaniu do Wisła-Dziechcinka skąd rozpoczynałem pierwsze kółko zaczynam wspinaczkę opisanej trasy nr 1.

I tak jadąc wzdłóż rzeczki Dziechcinka odbijam w ul. Strażacką a później ul. Skalite wspinam się ku szczytowi. Po drodze znowu kilka razy wypycham rower oraz gdzieś po drodze robię przerwę popasową wśród ciszy i spokoju. Po dojechaniu na szczyt i obejrzeniu najnowszego krzesełkowego wyciągu we Wiśle jadę dalej zielonym/czerwonym szlakiem i docieram do skrzyżowaniu gdzie wybieram opcję szlakiem żółtym spacerowym i zjeźdzam do doliny Jawornika.


Na zjeżdzie zdażył się jeden incydent z koniem w zagrodzie. Koń wielki jak stodoła wystraszył się mojego hamowania na zjeździe parsknął i odbiegł kilka metrów niżej ciągle mnie obserwując. Musiałem przejechać obok niego aby kontynuować zjazd, a dzieliła nas tylko metrowej wysokości barierka drewniana. Powiedziałem: " raz kozie śmierć" i ruszyłem ile sił w nogach aby czym prędzej przejechać obok tego kolosa. Mijając go wydał jakiś straszny pyrskkk. Widocznie mu tam nie pasowałem i co chwilę zerkałem za sibie czy nie pędzi za mną. Na końcówce zjazdu był jeszcze tak stromy kamienisty spad że nie odważyłem się nim zjechać. Może gdybym miał inne opony ale przy tych bezpieczniej było rower sprowadzić kilkadziesiąt metrów w dół. Po zjechaniu do Jawornika dojeżdzam do głównej drogi i wybieram kierunek Ustroń. Po drodze natrafiam na dosłownie kilka kropelek deszczyku. Zajeżdzam na sprawdzoną miejscówkę w Ustroniu aby coś wrzucić w siebie. Posilony i krótkim odpoczynku w barze Kufelek równo o 15 ruszam w drogę powrotną. Miałem w planach wracać pociągiem ale jeszcze była młoda pora a i sił było dużo to uskuteczniłem powrót rowerowy. Zahaczam w Ustroniu jeszcze o rynek gdzie była jakaś imprezka i jadę Wiślaną Trasą Rowerową i wsiami aż do zapory na Goczałkowicach.

Tam chwila przerwy i oglądanie szkolenia jakiejś formacji i szybki przejazd do parku w Pszczynie gdzie przysiaduję na trawce z 20min i słucham koncertu zorganizowanego z okazji Dni tego miasta. Z tamtąd już prosta droga przez Jankowice i Bojszowy do Lędzin i do domu.

Fajnie sie jechało, udało też uniknąć się zmoczenia deszczem a i kilka atrakcji po drodze miałem. Już nie wspomnę o widoczkach...


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!